Akt pokutny


Akt pokutny, który stosowany jest na początku Mszy św., a także niektórych nabożeństw, ma na celu uwiadomienie sobie grzeszności (zwłaszcza w obliczu Boga) i jednocześnie obudzenie szczerego żalu za grzechy, aby otrzymać przebaczenie i móc owocniej uczestniczyć w liturgii. Zasadniczo akt pokutny składa się z czterech części: wezwania celebransa, chwili refleksji na rachunek sumienia, wyznania win i prośby o przebaczenie.

Najstarszą formą aktu pokutnego jest „Confiteor”, czyli „Spowiadam się Bogu wszechmogącemu…”. Formuła ta sięga czasów apostolskich, choć na przestrzeni wieków ulegała rozmaitym modyfikacjom. Ostateczny tekst używany dziś podczas sprawowania liturgii charakteryzuje się stosowaną liczbą pojedynczą („spowiadam się”, „moja wina”, „przeto błagam”) podkreślającą osobisty charakter wyznania win. „Confiteor” kończy się prośbą przewodniczącego Zgromadzenia o odpuszczenie win: „Niech się zmiłuje…”, „i odpuściwszy nam grzechy…”.

Najrzadziej stosowaną formą aktu pokutnego jest forma dialogowana, oparta na tekstach biblijnych zaczerpniętych z Księgi proroka Joela i Księgi Psalmów. Po wezwaniu celebransa do rachunku sumienia i chwili milczenia kapłan zwraca się w imieniu wiernych: „Zmiłuj się nad nami, Panie”, na co lud odpowiada: „Bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie”, a następnie dodaje prośbę: „Okaż nam, Panie, miłosierdzie swoje”, a wierni wtórują: „I daj nam swoje zbawienie”. Ta forma aktu pokutnego również kończy się prośbą o odpuszczenie win.

Kolejną formą jest tzw. tropowanie. Swą budową nawiązuje do litanii i wyjątkowo skierowana jest nie do Boga Ojca lecz do Jezusa Chrystusa. Ten akt pokutny, choć także kończy się prośbą o odpuszczenie win, ma charakter bardziej uwielbiający niż pokutny, ponieważ swą treścią nawiązuje do wydarzeń z życia Chrystusa lub Jego przymiotów. Składa się z potrójnego wezwania do Chrystusa Pana, zakończonego wołaniem: „Zmiłuj się nad nami”.

Ostatnią wersją aktu pokutnego zarezerwowaną na niedziele jest aspersja, czyli pokropienie wiernych pobłogosławioną wodą. Zwyczaj kropienia zarówno wiernych, jak i kościołów oraz domów prywatnych istniał już w VI wieku. Łączono go często z procesją czy uroczystym wejściem do świątyni. Aspersja, choć w końcowej fazie jest prośbą o odpuszczenie grzechów, wyraźnie jednak stanowi dziękczynienie za łaskę chrztu i dary Ducha Świętego, stąd jej odświętny niedzielny charakter.

Aspersja

Jedną z 4 form aktu pokutnego, ale zarezerwowaną tylko na niedziele (zwłaszcza Okresu Wielkanocnego) jest aspersja, czyli pokropienie wiernych pobłogosławioną wodą. Zwyczaj kropienia zarówno wiernych, jak i kościołów oraz domów prywatnych istniał już w VI wieku. Łączono go często z procesją czy uroczystym wejściem do świątyni. Aspersja (z łac. aspergo - skrapiam, pokrapiam), choć w końcowej fazie jest prośbą o odpuszczenie grzechów, wyraźnie jednak stanowi dziękczynienie za łaskę chrztu i dary Ducha Świętego, stąd jej odświętny niedzielny charakter. Obrzęd pokropienia pobłogosławioną (święconą) wodą osób, przedmiotów i miejsc nawiązuje nie tylko (jak w przypadku aktu pokutnego) do rytualnych obmyć, gdzie podstawowym elementem jest naturalnie woda, nie tylko do przyjętego sakramentu chrztu, który czyni z nas uczestników kapłaństwa powszechnego i legitymizuje w ten sposób sprawowanie sakramentu, ale także do starotestamentalnych pokropień krwią, które z kolei odpowiada krwi baranka, to jest Chrystusa, który krwią swoją obmywa nas z grzechów, czego szczególną celebracją jest nie tylko sama Eucharystia, ale i Okres Wielkanocny, czyli paschalny.

Zbiórka ofiar na tacę (kolekta)

Przyzwyczajeni jesteśmy, że w niedzielę i święta z chwilą zakończenia liturgii Słowa i rozpoczęcia liturgii eucharystycznej, rozpoczyna się zbiórka ofiar na tacę. W praktyce obecnie wygląda to tak, że ksiądz lub księża (czasem zdarza się, że wierni świeccy lub ministranci) przechodzą z koszykami pośród wiernych, którzy wrzucają swoje datki. Zbierane pieniądze przeznaczane są w całości na potrzeby parafii (opłaty za energię elektryczną, wodę, gaz, wywóz śmieci, zakupy naczyń i strojów liturgicznych, rzeczy potrzebnych do sprawowania kultu lub prowadzenia duszpasterstwa, pensje dla świeckich pracowników parafii itd.), a nierzadko także na potrzeby innych wspólnot. Często słyszymy, że ofiary zbierane są na misje, na określony fundusz, na seminarium duchowne, na „Caritas” czy jeszcze inny cel wyznaczony przez Stolicę Apostolską, Konferencję Episkopatu lub biskupa diecezji.

W czasach apostolskich i jeszcze dużo później, zbiórka ofiar podczas Mszy świętej wyglądała nieco inaczej, bowiem nie przynoszono jedynie pieniędzy, ale przede wszystkim dary natury i rozmaite rzeczy. Z tych ofiar utrzymywana była wspólnota, niesiono pomoc potrzebującym i dzielono się z innymi biedniejszymi wspólnotami kościelnymi.

Należy zdawać sobie sprawę z tego, że taka instytucja jak parafia, która dysponuje świątynią i budynkami parafialnymi, pochłania znaczne wydatki. Sami w domach często oszczędzamy prąd elektryczny wyłączając zbędne oświetlenie lub korzystając z nocnej taryfy. Spójrzmy na oświetlenie w kościele, którego jest wielokrotnie więcej niż w naszych domach. Poza tym, jeśli bacznie zwracamy uwagę na co zapowiedziana jest zbiórka ofiar na tacę, to okazuje się, że tak naprawdę niewiele tych funduszy zostaje w parafii macierzystej, a na utrzymanie parafii trzeba dokładać z innych źródeł, to jest z ofiar składanych przy okazji chrztów, ślubów i pogrzebów.

Ci, którzy zbierają ofiary na tacę (najczęściej księża) robią to więc nie dla siebie, ale dla i w imieniu całej wspólnoty parafialnej.

Aklamacja: „Święty, Święty, Święty…” 

Aklamacja „Święty, Święty, Święty…”, którą wykonuje całe Zgromadzenie liturgiczne (a więc kapłan z wiernymi) stanowi część Modlitwy eucharystycznej.

Tekst ten jest wybitnie biblijny i nawiązuje do Ps 99,3.5.9: „Niech wielbią imię Twoje wielkie i straszliwe: ono jest święte. Wysławiajcie Pana, Boga naszego, oddajcie pokłon u podnóżka stóp Jego: On jest święty. Wysławiajcie Pana, Boga naszego, oddajcie pokłon przed świętą Jego górą: bo Pan, Bóg nasz, jest święty”; Iz 6,3: „I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”; Ap 4,8: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi”.

Treść aklamacji „Sanctus” nawiązuje do Bożej chwały odbieranej zarówno w niebie jak i na ziemi, czyli nie ograniczonej jedynie do świątyni jerozolimskiej. Potrójne: „Święty” wskazuje na doskonałość świętości Bożej w najwyższym stopniu, a sformułowanie: „Pan Bóg zastępów” podkreśla wszechmoc Bożą wyrażającą się w całej historii zbawienia. „Hosanna na wysokości” sięga swoją historią liturgii synagogalnej, a dokładnie do procesji świątynnej. Podobnie zresztą witano Chrystusa wjeżdżającego na osiołku do Jerozolimy. Termin „hosanna” oznacza w języku hebrajskim: zbaw mnie, zbawże. Ostatnia część aklamacji zaczynająca się od słów: „Błogosławiony, który idzie…” jest wyznaniem wiary w Jezusa Chrystusa, który ma doprowadzić wiernych do zbawienia.

Bogactwo treści aklamacji „Sanctus” nie wyczerpuje się w tych kilku zdaniach komentarza, bowiem stanowi ona swoiste, biblijne wyznanie wiary w Boga Ojca i Jego Syna, Zbawiciela. Warto jednak zwrócić uwagę na pewien błąd pojawiający się w trakcie sprawowania liturgii, gdy recytujemy lub śpiewamy tę aklamację.

Ponieważ tekst skierowany jest wyraźnie do Boga (nie jest związany z czynnością człowieka wobec Najwyższego), w związku z tym brzmieć on musi: „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie”, a nie, jak czasem można usłyszeć: „Błogosławiony, który idziesz, w imię Pańskie”.

Koncelebra (koncelebracja)

Często jesteśmy świadkami, gdy Mszę św. celebruje więcej niż jeden kapłan. Obserwujemy to nie tylko podczas uroczystych celebr z udziałem papieża, uroczystości w diecezji z udziałem biskupa, ale także podczas Mszy św. w naszych parafiach. Wyraz koncelebra (koncelebracja) pochodzi od dwóch słów łacińskich: „con” - wspólnie, z, razem oraz „celebrare” - świętować, obchodzić, sprawować. Oznacza to wspólne celebrowanie Mszy św. przez kilku czy wielu kapłanów.

W bardzo szerokim znaczeniu koncelebra dotyczy wszystkich obecnych wiernych podczas jakiejkolwiek liturgii, a w znaczeniu wąskim dotyczy jedynie prezbiterów i biskupów wspólnie odprawiających Mszę św.

Koncelebra nie jest „wynalazkiem” Soboru Watykańskiego II, choć wielu wiernych uczestnicząc w liturgii przedsoborowej nie spotkało się z nią wcześniej.

Najogólniej rzecz ujmując - wspólne celebrowanie liturgii znane jest w tradycji Kościoła od najwcześniejszych wieków, wyraża bowiem jedność wspólnoty i jedność prezbiterium (biskupa wraz z księżmi). Pojawienie się w wiekach średnich rozmaitych Mszy prywatnych, wotywnych, za zmarłych itp. spowodowało zanik praktyki koncelebracyjnej.

Sobór Watykański II dekretem „Ecclesiae semper” z 1965 roku przywraca poprzedni stan i sposób sprawowania Mszy św., zalecając ją nawet w największe święta, podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej i Mszy Krzyżma, podczas soborów i synodów, a także podczas Mszy św. niedzielnych w kościołach parafialnych. Zajmuje więc miejsce uprzywilejowane.

Wspólne sprawowanie liturgii Mszy św. nie tylko podkreśla jedność kapłaństwa oraz całej wspólnoty chrześcijańskiej (kapłaństwo hierarchiczne i powszechne), ale także pozwala (i jakoby wymusza) na zgromadzenie większej ilości wiernych i duchownych w jednym miejscu, jednym czasie i na celebracji jednego kultu Bożego.

Stąd zdarzające się przy „zamawianiu” Mszy św. sugestie wiernych, aby odprawiał ją tylko jeden ksiądz są nie tylko nieuzasadnione, ale nawet nieteologiczne i niehistoryczne.

Przy okazji koncelebracji należy dodać, że podczas jej sprawowania przewodniczy tylko jeden duchowny (papież, biskup, albo któryś z księży), pełniąc rolę „primus inter pares” (pierwszy pośród równych), zwany również głównym celebransem. Pozostali koncelebransi, choć sprawują ten sam kult, nie mogą wchodzić w kompetencje głównego celebransa.

Zdarza się to jednak wiernym świeckim, którzy „po cichu” powtarzają za księdzem słowa modlitw liturgicznych przeznaczone jedynie dla duchownego. Trudno powiedzieć z czego to wynika? Czy z chęci pochwalenia się sąsiadom w ławce, że doskonale znają obrzędy mszalne, z obawy czy aby ksiądz na pewno wszystko dobrze odczyta i nie pomyli się w jakimś momencie, z przyzwyczajenia, z którym nie chce się walczyć, z poczucia, że ksiądz nie jest im potrzebny, czy wreszcie ze zwykłej niefrasobliwości. A skutek jest taki, że zamiast skupić się na kontemplacji tekstów liturgicznych koncentrują się na równoczesnym mówieniu z księdzem oraz skutecznie przeszkadzają nie tylko celebrującemu kapłanowi, ale też obecnym wiernym, którzy zmuszeni są słuchać ich prywatnej „koncelebry”, ponieważ owo „po cichu” słyszalne jest nierzadko w odległości kilku metrów.

Przystępowanie do Komunii świętej

            Wyrazem pełnego uczestnictwa we Mszy św. jest przyjęcie Komunii św., czyli przystąpienie do Ołtarza Pańskiego. Ważne jest, aby wierni potrafili w sposób prawidłowy wykonać tę czynność, która nie jest tylko wyrazem prywatnej pobożności, ale wpisuje się we wspólnotowe działanie Zgromadzenia liturgicznego.

            W zasadniczej większości wierni prawidłowo przystępują do Komunii, ale zdarzają się wypadki wymagające wyjaśnienia i komentarza.

Zgodnie z Ogólnym Wprowadzeniem do Mszału Rzymskiego (160-161) wierni nie mogą sami brać Najświętszego Sakramentu, lecz muszą Go przyjąć z rąk uprawnionego szafarza (kapłan, świecki szafarz nadzwyczajny). Komunię św. (z wyłączeniem wyjątkowych wypadków) można przyjmować w postawie klęczącej lub stojącej, przy czym w drugim wypadku, przed przyjęciem Ciała Chrystusa, powinno wykonać się gest czci, którym może być przyklęknięcie lub głęboki ukłon. Ważne, aby gest ten wykonać wówczas, zanim staniemy na wprost kapłana, by nie narażać całej wspólnoty na zbyt przeciągającą się Komunię św. W praktyce oznaczałoby to przyklęknięcie lub ukłon za plecami osoby, która bezpośrednio przed nami przyjmuje Najświętszy Sakrament. Bardziej poprawną teologicznie i nawiązującą do starożytności chrześcijańskiej postawą przyjmowania konsekrowanej Eucharystii jest oczywiście postawa stojąca.

Jeżeli udziela się Komunii pod postacią Chleba, kapłan ukazuje na chwilę Hostię mówiąc: „Ciało Chrystusa”, na co przystępujący odpowiada: „Amen” (nie: „Ament”!). Dopiero wtedy przyjmuje Najświętsze Ciało do ust. Zdarza się, że niektórzy wierni na wezwanie kapłana: „Ciało Chrystusa” odpowiadają: „Wierzę”. Jest to zwrot zaczerpnięty z Zachodniej Europy i nie do końca jest poprawny, bowiem od aktu naszej wiary nie jest zależna rzeczywista obecność Chrystusa pod postacią Chleba. Tak więc, czy wierzymy, czy nie, i tak „w Hostii” jest obecny żywy i prawdziwy Jezus Chrystus. Nie jest też wygodną rzeczą „pomoc” kapłanowi w udzieleniu Komunii do ust poprzez ugięcie kolan, bo powoduje to tylko zagrożenie dla higieny dystrybucji Najświętszego Sakramentu. W celu wyeliminowania tego typu zagrożenia należy też pamiętać o możliwie najszerszym otwarciu ust i lekkim wyciagnięciu języka.

Nie rzadkim przypadkiem jest sytuacja, w której komunikujący szafarze muszą czekać na wiernych pragnących przystąpić do Ołtarza Pańskiego. Gdy widzą, że kapłan idzie od tabernakulum lub zza ołtarza na miejsce udzielania Komunii, nie powinni zwlekać i kazać na siebie czekać. Dotyczy to szczególnie osób siedzących najbliżej prezbiterium, które nie wiedzieć z jakich powodów, zawsze chcą przystąpić do Komunii na samym końcu. Mogłyby to zrobić wcześniej, gdy inne osoby jeszcze idą, a przez to i czas Komunii św. nie przedłużałby się niepotrzebnie i zapobieglibyśmy pewnej niestosowności, gdy kapłan z Najświętszym Sakramentem czeka, czy ktoś zechce podejść.